20.05.2011

Smoleńsk - nie dajmy zginąć poległym

 „Trzeba przyznać,żniedocenialiśmy rodzimych zbrodniarzy, koronkowa robota -z jednej strony: cyrk w Smolensku i kpiny naOkęciu - rzucone dla ogłupienia ludu
z drugiej strony: zapakowanie Delegacji do 2
autobusówi wywiezienie w niewiadome miejsce, przy jednoczesnym starcie pustego samolotu zOkęcia-też dla ogłupienia luduPrzerażajac ezaangażowanie intelektualne w przygotowaniu i wykonaniu tego mordu
a
ż nieprawdopodobne,że w Polsce są ludzie do tego zdolni
zdolni do zimnego zaprojektowania zamachu stanu na 
zamówienie
zapewne 
młodzi,wykształceni dużychmiast
gdzie oni si
ę tego nauczyli ?
czy w Polsce jest jaka
ś szkoła morderców?
czy 
może studiowali gdzieś za granicą?
Polacy ? morduj
ą innych Polaków?Czy jest to możliwe?“ -
-napisał jeden z blogerówSalonu24.plna blogu FYMa dziś, w dn20 maja o godz.9:32(link tutaj)

Słowa te odnoszą się do opierającej się na dedukcji oraz kilku faktach roboczej hipotezy, że Delegacja Katyńska wystartowała nie z Okęcia, lecz z leżącego nieopodal lotniska Bemowo. Tzn. może wystarowała, a może nie, albo nie cała.
Zastanowiły mnie te pytania, bo ich autor chyba wie, w jakim kraju żyje. Chciałby jednak – jak wszyscy normalni ludzie - myśleć dobrze o swoich współrodakach. To jest przecież conditio sine qua non zdrowego umysłu. „Szanuj bliźniego swego, jak siebie samego”.
Przebija z nich jednak rozpacz i bezsilność.
Niecałe trzy miesiące temu, 1 marca obchodzono w Polsce po raz pierwszy Dzień Wyklętych Żołnierzy (uwaga! „Dzień żołnierzy wyklętych” to rusycyzm!) Do 1956 zginęło ich – najlepszych synów Polski skazanych wyrokami rozmaitych Stefanów Michników co najmniej 5 tysięcy. Cytuję z wpisu blogera „Beton” (link tutaj):

"...W całkowicie beznadziejnej sytuacji, przy obojętności świata, żołnierze wyklęci prowadzili walkę z sowieckim okupantem i rodzimymi kolaborantami. Walczyli z komunistami w obronie naszej wiary, niepodległości i tradycji. We wrześniu 1945 roku, kpt. Stanisław Sojczyński „Warszyc”, dowódca Konspiracyjnego Wojska Polskiego napisał; (…) „Dziś, gdy byle męt społeczny jest oficerem, a im większa szuja, tym dość często wyższą otrzymuje rangę, najwyższym odznaczeniem jest przeświadczenie, że jest się człowiekiem zasad i honoru, wiernym synem Ojczyzny”.
Trzeba mówić o nich i wspominać, aby starsi nie zapomnieli, a młodzi pamiętali, że byli tacy żołnierze w tamtych czasach, którzy walczyli o wolną Polskę, a przecież aparat propagandowy PRL przez prawie pół wieku świadomie i celowo starał się zohydzić uczestników ruchów niepodległościowych przed społeczeństwem, przypisując im wszystkie zbrodnie, przedstawiając ich jako rabusiów, wykolejeńców, którzy mordują kobiety i dzieci 
Na mocy wyroków sądowych w Polsce Ludowej do 1956 roku, zostało zamordowanych ok.5000 żołnierzy podziemia, lecz wielokrotnie wyższa, trudna do oszacowania jest liczba zamordowanych bez wyroków sądów, chowanych potajemnie w lasach, na polach i w innych miejscach. Ponad 100.000 żołnierzy przeszło przez komunistyczne wiezienia, około 100.000 przeszło przez obozy pracy, a ilu zginęło w sowieckich łagrach, a ilu wywieziono w niewiadomym do dziś kierunku i wszelki ślad po nich zaginął. Taki był bilans wolności i demokracji przyniesionej do Polski na ostrzach sowieckich bagnetów.
Komuniści dobrze wiedzieli, że ofiara ze swojego życia, jaką złożyli żołnierze wyklęci, nie pójdzie w zapomnienie, wiedzieli, że powstanie w przyszłości mit, z którego nowe pokolenia Polaków będą czerpały siłę do walki z komuną. Wiec używali wszystkich możliwych chwytów, fizycznej eksterminacji, ale i propagandy, aby unicestwić ich moralnie. Za cenę korzyści materialnych, sławy czy dostępu do stanowisk pomagali im w tym pisarze, historycy, ludzie kina, dziennikarze, a nawet niektórzy działacze niedawnej, tzw. „opozycji demokratycznej” i związani z nimi historycy, którzy kiedyś i jeszcze teraz nie potrafią wyjść poza oficjalne wtedy schematy, nazywając kiedyś i teraz żołnierzy podziemia „bandami”. W marcu 1946 roku mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka” (AK) napisał:
(…) „Nie jesteśmy żadną bandą tak jak nas nazywają zdrajcy i wyrodni synowie naszej Ojczyzny. My jesteśmy z miast i wiosek polskich. My chcemy, by Polska rządzona była przez Polaków oddanych sprawie i wybranych przez cały Naród, a ludzi takich mamy, którzy i słowa głośno nie mogą powiedzieć, bo UB wraz z kliką oficerów sowieckich czuwa. Dlatego też wypowiedzieliśmy walkę na śmierć i życie tym, którzy za pieniądze, ordery lub stanowiska z rąk sowieckich, mordują najlepszych Polaków domagających się wolności i sprawiedliwości”.

Nie wolno nam nigdy zapomnieć tysięcy żołnierzy podziemia zbrojnego, działaczy stronnictw politycznych Polski Podziemnej i aktywnych, uczciwych ludzi mających odwagę myśleć i mówić prawdę – mordowanych, osadzanych w więzieniach i łagrach sowieckich, skazywanych przez sądy sowieckie, lub sędziów i katów w mundurach Ludowego Wojska Polskiego, którzy do dnia dzisiejszego nie odpowiedzieli za swoje zbrodnie, część z nich żyje i mieszka obok nas, spokojnie dożywając „pogodnej jesieni życia” na wysokich, „zasłużonych” emeryturach.
Wspomnijmy więc tych Żołnierzy Wyklętych z ugrupowań : ARMII KRAJOWEJ, NARODOWEGO ZJEDNOCZENIA WOJSKOWEGO, Zrzeszenia WOLNOŚĆ i NIEZAWISŁOŚĆ, NARODOWYCH SIŁ ZBROJNYCH, KONSPIRACYJNEGO WOJSKA POLSKIEGO, 5 i 6–tej BRYGADY WILEŃSKIEJ ARMII KRAJOWEJ i innych organizacji, oraz grup podziemia niepodległościowego. ..."
"Nie dajmy zginąć poległym"Z. Herbert

Być może ten długi cytat uświadomił komuś, kto te słowa z uwagą przeczytał, że to jest nadal ta sama wojna. To jest ten sam front i krew leje się nieprzerwanie od 17 września 1939 roku. Raz więcej, raz mniej. A jeśli idzie o szkoły morderców- tak, są także szkoły morderców. I przedszkola. I wyższe szkoły morderców. Po to, aby Polacy mogli mordować Polaków. A co najmniej ich wyniszczać, pomiatać nimi, wyśmiewać, gardzić i opluwać.
Nie dajmy zginąć Poległym 10 Kwietnia 2010- gdziekolwiek oni polegli.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz