20.02.2012

Smoleńsk? POZAMIATANE!


No i pozamiatane. Najdosłowniej. Miliony z tytułu ugody zostały wypłacone rodzinom Ofiar Katynskiej Delegacji, oświadczenia o nieroszczeniu jakichkolwiek dalszych pretensji podpisane, pełnomocnicy Rodzin  są bardzo zadowoleni z dotychczasowej współpracy z prokuraturą, prokuratorzy są bardzo zadowoleni, że Moskwa ich kolejno wzywa na świadków, bo dzięki temu będą odsuwani od dalszych prac, p. Wassermanówna stwierdziła z mocą „nigdy się nie dowiecie czy przeżyli“, więc i zwolennicy teorii spiskowych też dostali jakiś ochłap. Zespół Parlamentarny wysłuchał BORowców. Ktoś stwierdził na Salonie, że „to jest kryminał“. Szczęście w nieszczęściu – osoby odpowiedzialne „pagibły“. Słowem – pełna sielanka z 97 ofiarami w tle.
Nic dziwnego, że ukoronowanie przyszło w porę. Niezawodni reporterzy RMF powiadomili nas kilka dni temu na swoim portalu (oczywiście  „nieoficjalnie“) że: „Cywilna prokuratura zamierza zakończyć wkrótce śledztwo w sprawie przygotowań do lotów premiera i prezydenta do Smoleńska w kwietniu 2010 roku. Oprócz wiceszefa BOR, którego prokuratorzy podejrzewają o niedopełnienie obowiązków i poświadczenie nieprawdy, nikt więcej nie usłyszy zarzutów. Według informacji Romana Osicy, umorzenie pozostałych wątków śledztwa planowane jest na koniec lutego. Prokuratorzy ustalili osoby odpowiedzialne za niedopełnienie obowiązków oraz za bałagan podczas przygotowania tej wizyty.  (Teraz uwaga!) Osoby za to odpowiedzialne zginęły jednak w katastrofie.“

Co prawda, do końca kwietnia można jeszcze przeprowadzić ekshumacje, ale nawet pierwsza wnioskodawczyni, p. Gosiewska nie wykazuje aktywności w tym kierunku. Podobno Rosjanie coś przeciągają. A że  brak jest nowych wniosków ze strony pokrzywdzonych rodzin, to znak, że nie są one tym zainteresowane.
 No więc czy  nie jest pozamiatane?
Tymczasem Zespół Parlamentarny po udanym tournee jego Przewodniczącego po USA i Kanadzie obiecuje ustami tegoż dalszy lans w Brukseli. Piszę to oczywiście sarkastycznie, bo nie może to być nic innego, jak tylko lans. Nazwa „Zespół Parlamentarny d/s wyjaśnienia tragedii smoleńskiej“ brzmi poważnie, jednak nie jest to żadne ciało posiadające osobowość prawną. Toteż takie ciało nie może praktycznie występować na zewnątrz. Nie może się czegokolwiek domagać od instytucji  i organów krajowych i zagranicznych. Nie może nawet złożyć wniosku do prokuratury z tytułu art.240 kk, do czego zobowiązane są konstytucyjnie obywatele i instytucje RP . Może to zrobić natomiast osobiście pan przewodniczący i wszyscy członkowie Zespołu oraz jego „społeczni asystenci“. Czy to zrobili?  Przypuszczam, wątpię, jestem pewna, że nie. Wystarczyła im najwidoczniej przyjęta przez prokuraturę kwalifikacja „nieumyślnie spowodowanej katastrofy w ruchu komunikacyjnym“.  Tymczasem, kiedy pojawia się publicznie podejrzenie o zamachu, złożenie wniosku do prokuratury z art.240 kk powinno być tego logiczną konsekwencją. Inaczej wisi w powietrzu zarzut „grzechu zaniechania“. (definicje w tresci art. 240 § 1 kk w przypisie)

 Tym bardziej Zespół nie może domagać się powołania żadnych komisji międzynarodowych. Pan Antoni Macierewicz, mimo  przypisywanej mu charyzmy, nie może przecież udać się do obecnego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego i poprosić go, aby za plecami Tuska i Putina takąż komisję powołał i mianował do niej określone osoby, które tylko na to czekają przebierając niecierpliwie nóżkami... Nie chcę tu puszczać wodzów literackiej fantazji i obmyślać, co miałaby taka międzynarodowa komisja badać? Pancerną brzozę na Sewernym? 
Tzn. ściśle mówiąc, pan Macierewicz może to zrobić, jeśli będzie miał taki kaprys, może pójść lub napisać do pana Schulza, tylko że pan Martin Schulz, mimo całej sympatii do charyzmatycznego posła niechybnie poradzi mu w pisemnej odpowiedzi między wierszami, żeby udał się najpierw po atest np. do Instytutu Psychiatrii na Sobieskiego ….
Pan Przewodniczący Zespołu Parlamentarnego obiecując swoim zachwyconym słuchaczom tournee po UE z wielkim finałem w Brukseli musi jednoczesnie ukrywać bolesny fakt, że prawnie nic się już nie da wygrać. I że on, obojetnie jaką sobie przypisze role, czy  jako poseł, czy jako przewodniczący tak ważkiego „zespołu“ nie ma żadnego prawa do występowania do jakichkolwiek zagranicznych instytucji. I to nawet w przypadku, gdyby się z jakąś taką instytucją całkiem poważnie i terminowo pisemnie umówił, zamiast zawadiackiego wydzwaniania znienacka dzień wcześniej, jak to miało miejsce z senatorem Kingiem  w listopadzie 2010 w Waszyngtonie.
Przy tym pozostaje nieprzeniknioną zagadką, dlaczego na czele Zespołu Parlamentarnego stanął sporny i konfliktowy polityk - Antoni Macierewicz (czy nie występuje tu klasyczny konflikt interesów? AM jako świadek i jako szef zespołu parlamentarego?), a nie np. Zbigniew Romaszewski, z doświadczenia i cech charakteru bardziej predystynowany do odegrania takiej roli. Być może dzięki jego kandydaturze byłaby szansa choćby w obecnej kadencji na utworzenie regularnej Komisji Parlamentarnej. Tymczasem przesuwając go nieoczekiwanie do innego niż dotąd  okręgu wyborczego Jarosław Kaczyński zmarnował szanse Romaszewskiego na mandat senatora.
 Jacy ludzie stanowią Zespół Parlamentarny? Oficjalna lista nazwisk jest długa, ale kto, oprócz hiperaktywnego Antoniego Macierewicza faktycznie w nim pracuje? Na moje pytanie o to skierowane publicznie do samego Przewodniczącego w maju ub. roku usłyszałam w odpowiedzi, że jest to...tajemnica. Ciekawe, tajemniczy zespół w sejmie....Jednak mimo to pan Przewodniczący postanowił łaskawie rąbka tej tajemnicy przede mną i innymi zgromadzonymi na spotkaniu w Berlinie uchylić. Usłyszeliśmy zatem, że Zespół na codzień, to kilkanaście osób pracujacych nieodpłatnie po kilka godzin w tygodniu, bo do przeanalizowania są przecież...“dziesiątki tysięcy zdjęć“.  Czyli byłoby to z grubsza licząc kilkadziesiąt roboczogodzin w tygodniu, definitywnie ponad sto w miesiącu, mnożąc przez liczbę 17 miesięcy czyniłoby to co najmniej 1700-2000 roboczogodzin.
Co osiągnięto przez ten czas? Bo rozumiem, że prof. Binienda angażował swoje własne amerykańskie  roboczogodziny.  Podobnie dr. Nowaczyk. Czy znaleziono wśród „dziesiątków tysięcy“ (kto i kiedy je na miejscu wypadku zrobił? Czy nie pracownik rosyjskich służb Amielin?) choćby ślad kokpitu? Choćby jedno ciało? Co poza tym zdziałał Zespół?
Otóż starczy do wymienienia tych dokonań palców jednej ręki: była to początkowa seria tzw. „wysłuchań“ przed Zespołem Parlamentarnym, z których część została spisana, uzupełniona ostatnio wystąpieniem dwóch byłych oficerów BOR, dwa tzw. „telemosty“ z prof. Biniendą i dr.Nowaczykiem oraz niedawna prezentacja subaktywnej „gry komputerowej“ dla początkujących pt. „Rekonstrukcja wraku“. Wszystko to niestety, z wyjątkiem może drugorzędnych dla sprawy samej Tragedii badań prof. Biniendy,  pozbawione większych wartości poznawczych dla samego śledztwa.
 Najważniejszą z punktu widzenia śledztwa musiałaby być kwestia punktu wyjściowego , tzn. nie tylko lotniska Okęcie, lecz i drogi do niego uczestników Delegacji, następnie całej trasy lotu oraz tego, jak i gdzie osoby uznane za ofiary zginęły. Tymczasem właśnie tymi kwestiami Zespół Parlamentarny nie zajął się wcale.
 Zadziwiająca jest, co zresztą kilkakrotnie podnosili już dziennikarze, jak np. Łukasz Warzecha w Rzepie juz w r.2010 czy  blogerzy, jak np. Atem albo Rexturbo, niekompetencja Zespołu, a co za tym idzie- niedyskontowanie skromnych, lecz dostepnych, możliwości zbliżenia się do Prawdy o 10 Kwietnia. Sam pan Macierewicz lub pani poseł Kruk to niewątpliwie nieprzeciętnie inteligentne i utalentowane osoby, ale przecież nie mają umiejętności i wiedzy prokuratorów lub fachowców branży lotniczej czy... medycznej (np. na jakiej podstawie i w oparciu o jakie symptomy min. Jacek Sasin ustalił  i to jeszcze na długo przed znalezieiem ciał Pary Prezydenckiej, że oboje nie żyją?- o to pana Sasina nawet nie spytano)
 Najważniejszym dowodem rzeczowym w "sprawie" powinien być  kokpit i ciała ofiar. Każdy  "karnista" - medyk sądowy i biegły z zakresu awioniki i wyposażenia samolotu - urzadzeń rejestrujacych mechanicznie ostatnie chwile lotu i moment wypadku, przyzna,  że "zegary" w kokpicie rejestrują w chwili wypadku podstawowe dane, pozwalające ocenić przyczyny i przebieg zdarzenia. Zatrzymane w czasie "dane" są technicznym obrazem przebiegu zdarzenia w ostanich sekundach katastrofy. W przeciwieństwie do tzw. "skrzynek" czarnych, czerwonych, albo żółtych, nie mogą być sfałszowane. Mogą zostać tylko zniszczone, np. przez usunięcie, ukrycie, bądź w końcu fizyczne zniszczenie kokpitu. Tymczasem rzekomo znalezione przez Rosjan urządzenia pokładowe FMS i TAWS rzekomo mające pochodzić z tego właśnie samolotu były w opowieściach pana Przewodniczącego, które snuje publicznie do dziś. Miały być BADANE przze amerykańskich ekspertów w Redmond. Jak z tym naprawdę było pisałam dwa razy(nie było żadnych amerykażskich ekspertyz!) i pan Przewodniczący z zaciśniętymi zębami musiał mi przyznać rację.

Właściwie zabezpieczone po zajściu zdarzenia ciała ofiar są fundamentalnym źródłem wiedzy o przebiegu zdarzenia i przyczynach śmierci ofiar. A przecież o LUDZI nam chodzi, a nie o to, jak i gdzie rzekomo odpadło skrzydło czy na jakiej wysokości nastąpiło „zamrożenie komputera“.

Indywidualny i niepowtarzalny kokpit samolotu Tu154-101  i znajdujące się w nim, lub w jego pobliżu, ciała ofiar, musiałyby stanowić właśnie takie źrodła dowodowe. Jeżeli ich w tym wypadku nie zabezpieczono i nie pozwolono na ekshumacje i weryfikację, ani się ich nawet publicznie nie domagano,  to powinno zmusić osoby występujące w "sprawie", deklarujące publicznie swoje oburzenie i świętą wolę powoływania kolejnych komisji, by przyjrzały się uważnie swojemu odbiciu w lustrze.
 Zdumiewają zaniechania i uniki Zespołu Parlamentarnego i jego Przewodniczącego  i do ich przykrycia nie wystarczą talenty wędrownego kaznodziei czy szarm  przesympatycznego teścia. Jednak zastanawia mnie szczególnie palący problem, jaki pan Przewodniczący ma osobiście nie z prokuratorami, nie z Tuskiem czy Komorowskim, lecz z  anonimowymi (lub występującymi pod własnym imieniem i nazwiskiem- jak w moim przypadku) ludźmi z wielu krajów i kontynentów, którzy nie znając się przedtem, zjednoczyli się od prawie dwóch lat w nieustępliwym dążeniu do poznania Prawdy  o  tragedii 10 Kwietnia, czyli o tym, jak i gdzie  oraz dlaczego zginęła  nasza Delegacja.  Upór, z jakim Antoni Macierewicz w wielu publicznych wystąpieniach usiłuje zdyskredytować nasze wysiłki nazywając nas głośno wręcz AGENTAMI wskazuje  co najmniej na daleko posuniętą manię prześladowczą -  podobno chorobę zawodową byłych ministrów spraw wewnętrznych. Jednak choroba ta  u innych znanych mi polskich i zagranicznych ministrów MSW nigdy nie wiodła aż poza granicę śmieszności.  Należy   wyciągnąć z tego pilny wniosek zanim PiS zgłosi w przyszłości swoje kandydatury na Prezydenta RP.  Generalny obowiązek fachowych badań dla wszystkich osób podejmujących się funkcji publicznych byłby krokiem wstępnym i z niewątpliwą korzyścią dla Polski.  
Gdyby jednak było pewne, że pan Antoni Macierewicz publicznie używa w stosunku do całej grupy osób, w tym mnie, tego deprecjonującego określenia świadomie i w całej przytomności umysłu, dyskwalifikuje go to w moich oczach i w oczach wielu innych osób nie tylko jako polityka i posła, ale i jako człowieka. Cieszy się on co prawda  immunitetem, jednak  dla mnie utracił on tzw. zdolność honorową. 
Jest niewątpliwie ciosem dla wszystkich wyborców poruszonych Tragedią 10 Kwietnia, że Zespół Parlamentarny nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Mało tego, jest to cios o wymiarze historycznym. Zmarnowano jedyną szansę na kalekie co prawda, ale wyjaśnienie czegokolwiek w tym bezprecedensowym Zdarzeniu. Odbija się to czkawką już teraz, a znajdzie swoje fatalne odbicie w politycznym znaczeniu Polski i postrzeganiu Polaków na arenie międzynarodowej. Miało być przyzwoicie, a wyszło jak zwykle.
 My, niestety, mimo upływu prawie dwóch lat nadal nie wiemy, gdzie, o której godzinie i jak zginęła nasza Delegacja. I czy w ogóle opuściła granice Polski. W wielu z nas zostanie na zawsze niezabliźniona rana.

________________________
Przypis:

art. 240 kk
§ 1. Kto, mając wiarygodną wiadomość o karalnym przygotowaniu albo usiłowaniu lub dokonaniu czynu zabronionego określonego w art. 118, 127, 128, 130, 134, 140, 148, 163, 166, 189 lub 252, nie zawiadamia niezwłocznie organu powołanego do ścigania przestępstw, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

Smoleński FMS? Amerykanie nie robili żadnych ekspertyz!


Czy trzeba być aż matematykiem albo fizykiem, aby pojąć, że wychodząc z fałszywych danych nie można dojść do prawdziwego wyniku? Czy gospodyni domowa by upiec ciasto, doda do maki zepsute jajko? Czy kierowca, aby dojechac do celu, wleje do baku samochodu trefne paliwo?No, ale "amerykański fizyk" potrafi. 

W rozmowie Piotra Falkowskiego z  dr Kazimierzem Nowaczykiem w dzisiejszym wydaniu "ND" bez zaskoczenia przeczytałam po raz kolejny stwierdzenie pana Nowaczyka, że: "
"podjąłem pierwszą próbę naukowej analizy, przyjmując jako punkt wyjścia dane odczytane przez ekspertów firmy Universal Avionicsproducenta urządzeń TAWS (system wczesnego ostrzegania przed zderzeniem z ziemią) i FMS (komputerowy system sterowania lotem). "

Niestety, pan Nowaczyk  od kilkunastu miesięcy wprowadza w błąd opinię publiczną utrzymując, że eksperci w Redmond/USA odczytywali jakiekolwiek dane z dostarczonego im przez rosyjski MAK komputera pokładowego TAWS,  który miał rzekomo należeć do wyposażenia Tu154 M-101nr seryjny 90A837, jaki rzekomo rozbił się na lotnisku Sewernym. Pisałam już o tym tutaj:
 
oraz otrzymałam na to list od p. Antoniego Macierewicza, który przyznał mi rację (link niżej)

Tymczasem, ujmując to najkrócej w punktach, fakty są następujące: 
  1. Amerykańska NTSB (National Transportation Safety Board) nie wykonywała żadnych badań, bo nie ma takiego prawa.Badania wykonywał MAK,wszystkie od A do Z.
  2. MAK zwrócił się o pomoc prawną do strony konwencji ICAO (International Civil Aviation Organization)- NTSB w badaniu skrzynki FMS i TAWS wyprodukowanej przez firmę amerykańską, czyli z jurysdykcji NTSB 
  3. NTSB w ramach pomocy przekazał materiały do Redmond, a otrzymane wyniki przekazał do MAK. Fachowcy w Redmond odczytali zamówione wybrane dane i zwizualizowali je na papierze. Nic ponadto. Nie wypowiadali się na tematy wiarygodności lub integralności tych danych, bo nie byli o to pytani.
  4. MAK na mocy konwencji ICAO przekazał swój raport ze śledztwaz odczytami z Redmond do publikacji w NTSB.
  5. NTSB opublikowała raport MAK z zaznaczeniem autorstwa MAK. (Notabene: Widnieje tam do dziś godzina zdarzenia 8.56!)
  6. NTSB i w ogóle Amerykanie nie mogli i nie wykonali niczego w tej sprawie, poza rolą skrzynki pocztowej, zatem nie mogli nic z własnej inicjatywy badać,ogłaszać, publikować, ponad to, co zostało zlecone przez Rosjan. Nie są oni bowiem prawnie zainteresowaną stroną w tej sprawie. Wszystko, co mogli, to spełnić czyjeś prośby na mocy umówmiędzynarodowych.
  7.  Redmond  wykonało zlecone przez NTSB odczytanie danych ze skrzynek otrzymanych z Moskwy w zakresie wskazanym przez Moskwę. Nie musieli wykonać tego na zlecenie MAK wprost, natomiast a na polecenie NTSBmusieli wykonać to,o co poproszono i w ścisłym zakresie tylko to, o co poproszono (patrz link- klik).Taki mówi konwencja o współpracy. 

Czyli powtórzmy jeszcze raz: 
NTSB poleca odczytać skrzynki i dokonać ich zapisu na osi czasu z wizualizacją w postaci wykresu i zrzutem danych w np. .xls (Excel) I to Redmond wykonuje. Nic ponadto.Nie może wyrażać opinii o prawidłowości danych, albo o stanie skrzynki, jeśli nie jest o to proszona. MAK mógł wysłać rozbebeszone pudełko z podmienionymi częściami i poprosić o odczyt. Redmond wykonuje. I koniec! Choć byłoby nawet oczywiste, że to fałszerstwo, nie mogą nic o tym mówić, bo o to nie pyta urząd NTSB. To jest jasne jak słońce dla każdego, kto jest obeznany z procedurami administracyjnymi dobrze funkcjonujących organizacji.
Według prawa międzynarodowego stronami do tego zdarzenia są rządy PL i RU, które na mocy umowy Tuska z Putinem przekazały do badania MAK okolicznosci katastrofy. To umocowanie jest jasno przez MAK wykazane i opublikowane na stronie NTSB - proszę sprawdzić.  Stronami są rządy PL i RU. Zresztą to oczywiste, bo mówi o tym prawo międzynarodowe, prawo lotnicze, konwencja chicagowska i konwencja ICAO. Wszystkie zgodnie stwierdzają, że samoloty państwowe (state aviation) należą do wyłącznej kompetencji właściwych rządów - właściciela samolotu i terenu zdarzenia.Jeślina przykład włoski samolot rozbije się w Boliwii -są to rządy Włoch i Boliwii, jeśli francuski boeing na międzynarodowym Atlantyku - wyłącznie rząd Francji.

Podsumowując: NTSB i Redmond tak naprawdę niczego nie badały, tylko w Redmond odczytano to, co im Moskwa przysłała. I tylko tyle, bo tyle im kazano, ani linijki więcej (choć mieli na to ochotę powiadamiając o duzej ilości danych- cyt.:“Duża ilość surowych danych. Możemy przedstawić inne parametry w postaci czytelnej, jesli będzie potrzebne w śledztwie“),a z własnej inicjatywy nic robić nie mogą. Oczywiście, bez wątpienia wiedzą o wszystkim, co się wydarzyło, ale wiedza jest rzeczą zbyt cenną, by się nią niepotrzebnie chwalić.Ergo- pan Nowaczyk analizował dane rosyjskie z komputera, który WEDŁUG Rosjan należał do rozbitego w dn.Tu154M-101. Niestety, nie mamy do dziś dowodu na żadne z twierdzeń Rosjan. Także na to, że złom na lotnisku Sewerny faktycznie należy do naszego Tu154M. Tym samym szermowanie jakimikolwiek "odczytami" danych wprowadzonych przez Rosjan do komputera TAWS jest nie tylko buńczuczną żenadą, ale i czystą, podręcznikową dezinformacją. Przyznał mi co do tego rację także przewodniczący Zespołu Parlamentarnego, poseł Antoni Macierewicz pisząc (list opublikował na portalu "Wpolityce.pl") już w drugim zdaniu:„przeczytałem Pani wpis z 5 01 '12 dotyczący odczytu systemu TAWS oraz FMS.W pełni zgadzam się z tą rekonstrukcją wydarzeń dotyczących odczytu, jaką pani przedstawiła.“
 Powtórzmy jeszcze raz: wszystkie informacje o Smoleńsku w amerykańskiej NTSB pochodzą od MAK (i jest to w raporcie czytelnie zaznaczone). Dlatego wielomiesięczna akcja propagandowa pana Nowaczyka i pana Antoniego Macierewicza wokół "badań amerykańskich" jest dezinformacją w czystej postaci. Dezinformacje  te powtórzone zostały przez  obu panów podczas ich ostatniego tournee po Kanadzie już po mojej publikacji i publicznym przyznaniu mi racji przez przewodniczącego Zespołu Parlamentarnego. Przykro  mi to stwierdzić, tym bardziej, że cel tych dezinformacji pozostaje dla mnie zakryty.  Zależy mi jednak na tym, aby ceniony przez mnie "ND", który z pomocą m.in. red. Falkowskiego tak wiele zrobił dla ustalenia wielu faktów dotyczących tej tragedii narodowej powstrzymał się od powtarzania dezinformacji i aby sam red. Falkowski zrozumiał, na czym ta dezinformacja polega.
Perfekcyjna dezinformacja polega na tym, że ubrana jest w prawdziwą otoczkę, dlatego nie mam zastrzeń do innych treści podanych w wywiadzie. Jednak sprawa "amerykańskich ekspertów", którzy coś niby mieli zrobić, jest jądrem tego wywiadu i na tym jądrze bazuje od miesięcy Zespół Parlamentarny.  W Polsce pokutuje mit "amerykańskości" czyli "lepszości" i jest on tutaj bezceremonialnie wykorzystywany.
Na koniec jeszcze raz: ani pan dr. Nowaczyk, ani amerykański  NTSB nie zrobił nic w sprawie przybliżenia nas do Prawdy, co więcej - nic zrobić nie może, a gen. Anodina to sprawnie wykorzystała. Pomimo „świetnej współpracy“ z Rosjanami i "amerykańskimi ekspertami" nadal nawet nie wiemy, o której godzinie wydarzyła się "katastrofa",  ani -dlaczego, ani- gdzie. Ani tym bardziej- czy w ogóle. Nie mamy dotąd żadnych dowodów.  Nasze jedyne dowody znajdują się w zalutowanych trumnach pod ziemią i w tym wypadku Zespół Parlamentarny nigdy nie wspomniał publicznie ustami swego przewodniczącego o konieczności dokonania ekshumacji w celu ustalenia jak, kiedy i gdzie zginęli. W ten sposob "katastrofa na Sewernym" blisko dwa lata później pozostaje nadal faktem medialnym z prawdziwymi ofiarami. 
 Ze strony NTSB:
ev_id=20100429X00503&ntsbno=ENG10RA025&akey=1%20ENG10RA025
 _
dodatkowo:

 Linki do dlugo oczekiwanej, naprawde znakomitej ksiazki Free Your Mind opisujacej obywatelskie sledztwo smoelnskie
(to pierwsza czesc, 166 stron, niebawem za kilka-kilkanascie godzin bedzie druga)
a tutaj  





Powtórka-Wiśniewski przekonał Macierewicza. Ekshumacje?


Napisałam poniższy felieton przed rokiem, 26 lutego, dziś ponawiam, bo niewiele stracił on na aktualności, chociaż, jak się okazało, Antoni Macierewicz do niczego nie dał się przekonać z wyjątkiem oficjalnej, polsko-ruskiej dezy (czyli dezinformacji o wypadku na Sewernym). Tyle straconego czasu...Czy nie o to chodziło?

______________________

Siedząc przed komputerem wieleset kilometrów od Warszawy patrzę na ich twarze i serce mi drętwieje. Mimo dziesięciu miesięcy wciąż leżą na nich Cień Bólu i Cień Prawdy. To widać nawet na moim małym ekranie, że te twarze Wiedzą. Tak, one wiedzą, nawet, jeśli któraś głowa jeszcze się przed tym broni. Serca są bowiem mądrzejsze, niż głowy. 



Słyszę ich spokojne, stonowane głosy. Chcą być racjonalni. Ale przecież to jest gwałt na duszy, żeby w tak potwornie nieracjonalnej sytuacji zdobywać się na racjonalność.
Mgła? Była? Gęsta? Nic nie było widać? Kamera? Dlaczego akurat w tym momencie wyłączona? Karetki niepotrzebne? Wszyscy zginęli?
Objaśnienia i usprawiedliwienia tego małego człowieczka zaplątanego nagle w sznur Wielkiej Historii, montażysty, który nagle ma być Wielkim Reżyserem brzmią jak smutna farsa. Bo każda farsa jest smutna. Jak każde kłamstwo, które zakłada, że okłamywany jest o wiele głupszy od kłamcy. I właśnie to jest upokarzające. Bo okłamywany nie jest głupszy. A że niektórzy ludzie chcą być okłamywani? Niektórzy. Tylko niektórzy. Ale nie oni.

Patrzę na ekranie mojego komputera na te twarze. Niektóre są wciąż otępiałe z bólu. Nie chcą, nie mogą już niczego rozumieć, bo to wszystko jest nie do pojęcia.
Nawet Antoni Macierewicz, zazwyczaj niezwykle powściągliwy w wyciąganiu wniosków z oczywistych faktów tym razem nie może ukryć zdumienia i zaniepokojenia opowieścią montażysty Sławomira Wiśniewskiego. Wygląda na to, że tamten mimo woli go przekonał.

A więc wiemy już, że TAM nie zginęli. Nie wiemy, gdzie zginęli i nie wiemy, JAK zginęli.
O to JAK pytała córka ś.p. Janusza Kochanowskiego w Brukseli. Pytała premiera także żona pana Kochanowskiego, czy ma prawo wiedzieć, JAK zginął jej mąż? Premier nie przyznał jej prawa do odpowiedzi na to jej JAK. Premier się oburzył. Ach, jak wygodnie! Można się oburzyć i sprawa załatwiona. Jak śmiała pytać!

Otóż według PRAW LUDZKICH, PRAW MORALNYCH, PRAW CHRZESCIJANSKICH, PRAW MUZULMANSKICH, PRAW ZYDOWSKICH – słowem WSZELKICH PRAW pani Kochanowska MA PRAWO wiedzieć, JAK zginął jej mąż. Pani Gosiewska także. I pani Kurtyka i rodzina Wassermanów, rodzice Justyny Moniuszko, rodzice kapitana Protasiuka i pan Melak ma prawo wiedzieć, jak zginął jego brat. I ani premier Tusk, ani prokurator Seremet nie mogą w tym względzie ustanawiać nowych praw! Ponad prawa ludzkie?! Ponad prawa moralne, ponad prawa chrześcijańskie?! Ci ludzie nie posiadają takich pełnomocnictw!

My, którzy jeszcze żyjemy, mamy prawo i obowiązek dowieść i powiedzieć światu, jak zginęła 10 kwietnia elita naszego narodu. Mamy święty obowiązek ustalić i ogłosić PRAWDE!
Dlatego konieczne są ekshumacje, aby badania patomorfologiczne odpowiedziały na palące pytania- JAK i GDZIE zginęła delegacja naszego narodu z Prezydentem Lechem Kaczyńskim.
Nie wolno zwlekać! Trzeba z największym pietyzmem ustalić, czy w trumnach znajdują się doczesne resztki naszych najbliższych? Co, jaka siła, jaka chemia, jaka zbrodnia zmiotła ich z tego świata? Należy wziąć próbki, a resztę zwrócić jak najszybciej Ziemi.

Do tego celu służy wiele urządzeń i trzeba wielkich umiejętności. Czy umiejętności te zapewnią nam polscy patomorfolodzy, czy też lepiej, aby badania zlecić za granicą – to sprawa osobnej decyzji, która musi być podjęta wspólnie przez prokuraturę i Rodziny Ofiar. Przede wszystkim jednak konieczna jest determinacja krewnych Smoleńskich Ofiar. Tylko ich żądanie ekshumacji może zmusić Prokuraturę, która – jak łatwo zauważyć - wykonuje niestety chyba jedynie rosyjskie polecenia, do jednorazowego aktu sprawiedliwości na rzecz naszej, polskiej racji stanu.
Smoleńskie groby chcą i muszą przemówić!